To wada wzroku, na którą cierpi ok. 1,6 mld ludzi na świecie. Nasze codzienne przyzwyczajenia sprawiają, że dotyka nawet kilkuletnie dzieci, zwiększając chociażby ryzyko jaskry w dorosłym wieku. Jak ją spowalniać i kiedy robić badania? – odpowiada dr Agnieszka Stanik-Walentek, specjalista okulistyki dziecięcej w Weiss-Klinik.
Czy w swojej codziennej pracy obserwuje Pani częściej niż jeszcze kilka lat temu wady wzroku u najmłodszych pacjentów?
Dr Agnieszka Stanik-Walentek, specjalista okulistyki dziecięcej w Weiss-Klinik: Niestety, muszę odpowiedzieć twierdząco. Mamy do czynienia z niesamowitą progresją krótkowzroczności wśród dzieci. Można stwierdzić, że w Azji i Europie czy Ameryce Północnej doszliśmy do poziomu epidemii. To obecnie najczęściej występująca wada wzroku: na świecie cierpi na nią już ok. 1,6 mld osób.
Niestety już kilkuletnie dzieci przychodzą do mojego gabinetu z tą wadą. Warto pamiętać, że to proces w jedną stronę, którego nie można cofnąć, a jedynie spowolnić. Jeśli w porę nie podejmiemy odpowiednich działań, może się on szybko pogłębiać. To bardzo niebezpieczne, ponieważ wraz z wysoką krótkowzrocznością zwiększa się też ryzyko pojawienia się innych schorzeń jak jaskra, zaćma, zwyrodnienie czy odwarstwienie siatkówki.
Warto uzmysłowić sobie, jak ogromny wpływ na progresję krótkowzroczności mają czynniki środowiskowe: wielogodzinna praca przy monitorach z małej odległości, obojętnie, czy będzie to smartfon, tablet, czy laptop, brak aktywności fizycznej, ograniczone spędzanie czasu na świeżym powietrzu, dieta uboga w owoce i warzywa. Należy także nie zapominać o czynnikach genetycznych.
Dlatego tak ważne jest, aby pamiętać o higienie pracy wzroku, unikać wielogodzinnej pracy przy komputerze, zapewnić sobie dobre oświetlenie, wprowadzić dietę obfitą w warzywa i owoce, spędzać więcej czasu w naturalnym oświetleniu na zewnątrz. Podczas pracy przy monitorze powinniśmy wyrobić prosty, ale ważny nawyk, czyli co 20 minut przez 20 sekund popatrzeć w dal przez okno na odległość około 6 metrów. Oczywiście ważne jest też, żeby regularnie zgłaszać się na wizyty okulistyczne.
To co w takim razie powinni robić rodzice, żeby powstrzymać niepokojący trend? Czy istnieją metody, żeby odwrócić niekorzystne zmiany u dzieci?
Krótkowzroczność to wada, której nie da się zatrzymać, ale można ją spowolnić. Trzeba tylko szybko reagować, kiedy pojawią się niepokojące syndromy. Jedną z bardzo skutecznych metod jest ortokorekcja – polega na dobraniu indywidualnie dla każdego pacjenta i jego wady wzroku twardych soczewek, które zmieniają krzywiznę rogówki. Dają dobre efekty, ponieważ skutecznie spowalniają nadmierny przyrost długości osiowej gałki ocznej. Ich zaletą jest fakt, że stosuje się je tylko w nocy. Są to soczewki roczne, ale w razie potrzeby po tym okresie można dobrać kolejną parę. To dobre rozwiązanie dla rodziców, którzy szukają alternatywy dla okularów. Ten sposób leczenia początkowo może być nieco niekomfortowy, ale mali pacjenci szybko się do niego przyzwyczajają. Zawsze mówię, że aby działania przyniosły optymalny efekt, musi powstać tzw. dream team złożony najczęściej z mamy, z dziecka i z lekarza, który będzie chętnie ze sobą współpracował.
Innym sposobem spowalniania krótkowzroczności jest terapia farmakologiczna atropiną w postaci kropli przygotowywaną w niskim stężeniu (0,01%), stosujemy ją na noc.
Czy rok pandemii przekłada się już na skalę wad wzroku wśród najmłodszych?
Tak, jest już odczuwalny. W ostatnich miesiącach pojawia się wielu nowych krótkowidzów. Nasze dzieci mają teraz wielogodzinne zdalne lekcje, a potem chcą pograć na komputerze, bądź spędzić czas na portalu społecznościowym i tak pojawiają się kolejne okazje, które mogą prowadzić do występowania wady wzroku.
Powiedziała pani, że spowolnienie krótkowzroczności u najmłodszych zależy od tego, jak szybo podejmiemy niezbędne działania. Czy w pani odczuciu rodzice wykazują odpowiednią czujność, jeśli chodzi o wzrok swoich pociech?
Zdecydowanie są znacznie bardziej uwrażliwieni niż kiedyś. Bardzo pomocne jest to, że szkoły prowadzą badania profilaktyczne i są w stanie wykryć wadę wzroku u dzieci. Również pediatrzy sprawdzają ostrość wzroku podczas bilansów, bo doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak teraz wygląda dzieciństwo: zarówno lekcje, jak i rozrywka są zdominowane przez technologię. Dużą czujnością wykazują się także rodzice, którzy sami mają wady wzroku i wiedzą, na co zwracać uwagę. Często przychodzą na badania nawet gdy dzieci nie wykazują żadnych symptomów, żeby się upewnić, że wszystko jest w porządku. To godne polecenia, bo kiedy widzimy, że dzieje się coś niepokojącego, im szybciej zgłosimy się do lekarza specjalisty, tym lepiej.
Jaki jest w takim razie optymalny wiek, żeby zgłosić się z dzieckiem na badania?
Faktycznie trudno określić idealny wiek na wizytę dziecka u okulisty. Warto jednak mieć świadomość, że dziecko w każdym wieku może poddać się badaniom okulistycznym. Jeśli u rodziców występuje wada wzroku, zez, niedowidzenie bądź inne schorzenia okulistyczne wówczas należy udać się z dzieckiem do specjalisty chorób oczu już w 1. roku życia. Pilna wizyta u okulisty powinna mieć miejsce, gdy u dziecka pojawią się takie objawy jak: trudności w czytaniu i pisaniu, mrużenie oczu, podchodzenie do oglądanych przedmiotów z bliskiej odległości, przybliżanie głowy do książek i zeszytów, problemy z odróżnianiem barw, częste pocieranie oczu, zez, oczopląs, ustawienie głowy w skrzywionej pozycji.
Czasem rodzice obawiają się, że aby uzyskać właściwą diagnozę, dziecko musi mówić, werbalizować swoje odczucia. Mogę jednak zapewnić, że obecnie badania są prowadzone w bardzo przyjaznej formie, a wczesna reakcja na problem i szybkie rozpoczęcie terapii zwiększają szansę na sukces w spowalnianiu negatywnych następstw.